wtorek, 10 lutego 2015

Ferie, ferie i po feriach

Hejka ! Przez ostatni tydzień miałam ferie zimowe, jednak nie znalazłam chwili, żeby napisać kolejną notkę . Z resztą nie było nawet o czym .
Z racji, że czas wolny chciałam spędzić jak najbardziej aktywnie fizycznie już w pierwszy dzień wolnego wstałam rano o siódmej wyprowadziłam psa i pojechałam na siłownię gdzie poćwiczyłam 2 godzinki. 


Moja ulica o siódmej rano
Ku'damm
Przez cały tydzień byłam już tylko 1 raz na siłowni . Było to we wtorek o godzinie ok. 17 i na moje nieszczęście była masa ludzi . Jednak miałam jeszcze w tygodniu Zumbę oraz byłam na basenie więc nie przesiedziałam całych ferii na kanapie .
Poszłam kilkakrotnie  opiekować się jeszcze dzieckiem w związku z czym udało mi się zarobić 70€ z czego cześć  wydałam już pierwszego dnia na nową torbę do szkoły z nike'a .
Kilka dni musiałam również poświęcić nauce a w szczególności prezentacji do egzaminu MSA, bez którego nie będę mogła podejść do matury lub zacząć wykształcenia w większości zawodów . Z racji, że prezentacji nie przedstawia się samemu, spotkałam się 2 razy z Adą. 70% naszej prezentacji jest gotowa ale do końca marca mamy jeszcze trochę czasu .
W piątek spotkałam się również ze znajomymi, na plotki, makijaże i zdjęcia :)

Wczoraj miałam pierwszy szkolny dzień w nowym półroczu. Nie było przyjemnie ale nie było też tragicznie. Zdobyłam nawet pierwszą ocenę na to półrocze- 2+ z angielskiego, która odpowiada polskiej 5+.
OOTD-poniedziałek
OOTD-Poniedziałek 


Natomiast dzisaj rano gdy mama mnie obudziła o 7 do szkoły, moje lewe oko było całe czerwonę i strasznie piekło. Na nic się zdały krople. Dopiero maść i dalszy sen złagodziły ból. Zostałam w domu, i piszę posta :)

To na tyle

PaPa

Kika



środa, 28 stycznia 2015

Książaka + mini haul

Hello ! :)

Za oknem świeci piękne popołudniowe słoneczko, które zmotywowało mnie do kolejnego posta.
W czwartek dostałam książkę pt.: ,,Buba" napisaną przez Barbarę Kosmowską. Jest to jedna z moich ulubionych autorek. Kilka lat temu miałam nawet okazję, ją osobiście poznać. Jest ona bardzo sympatycznym człowiekiem, od którego po prostu bije optymizm. Teraz przyjechała ona do Berlina aby wraz z dziećmi z mojej starej a mojego brata obecnej podstawówki napisać książkę (Podstawówka ta również jest szkołą europejską -połowa przedmiotów w języku polskim a druga w języku niemieckim).
Z tej okazji w szkole można było zamówić jej książki. Jest to już moja druga książka Pani Kosmowskiej z dedykacją :)
,,Kochanej Karolince, z życzeniem mega uśmiechu :).."
Książkę przeczytałam w 6 dni. Bardzo mi się podobała, gdyż lubię realistyczne opowiadania, co nie znaczy, że nie czytam książek fantasy ;) .
Jako, że nie jestem zbyt dobra w streszczaniu zacytuję wam tekst z tyłu okładki:
,,Kiedy ma się rodziców, dziadka, ukochaną parę dżinsów, martensy i własny pokój- życie wydaje się całkiem znośne i Buba o tym wie. Ale Buba to gracz, który walczy o najwyższą stawkę, jaką jest rodzinne szczęście. Bo Bubie do szczęścia potrzebne jest zawsze szczęście innych. Taka już jest.."

Z racji, że główna bohaterka jest w moim wieku mogłam się z nią zidentyfikować przez co jeszcze bardziej przeżywałam książkę. Myślę, że  gdyby dorośli przeczytali tą książkę, trochę lepiej zrozumieli niektóre z problemów nastolatków.
Czytając nie raz śmiałam się tak głośno, że rodzice upewniali się czy aby na pewno czytam. Powodom moich wybuchów śmiechu było głównie zachowanie dziadka Buby, który jest strasznie sprytnym człowiekiem i zawsze mówi to co myśli.
Książka na pewno należy do jednej z moich ulubionych. :)


Tak jak pisałam wczoraj, poszłam dzisiaj po szkole na zakupy. Tak jak planowałam kupiłam czarne spodnie ale dodatkowo wyposażyłam się w nowy piórnik który tak naprawdę jest kosmetyczką, mały dziurkacz (ponieważ ostatnio nauczycielom zdarza się zapomnieć zrobić dziurki w kartkach) oraz wywołałam 3 zdjęcia, które później powkładałam w ramki ;)
 Dzisiaj lecę jeszcze na zumbę potańczyć :)
To na tyle, na koniec wstawiam fotkę mojego psiaczka, którą cyknęłam przy okazji ;)

Angie <3


BYE

Kika c:


wtorek, 27 stycznia 2015

Koleżanki, muzeum, fashion...

Aloha !!

Jest godzina 21:22 a ja popijając kawę zbożową wreszcie zabrałam się do pisania kolejnej notki.
Przy okazji zmieniłam tytuł bloga i nagłówek. Myślę, że nazwa jest teraz bardziej pasująca. Nagłówek co prawda nie jest idealny ale jest osobisty, ponieważ jest to moje zdjęcie z października przy rzece Spree a w tle widać most ( ten z tymi wieżyczkami ) przy Warschauerstr czyli ulica Warszawska. Myślę, że zdjęcie świetnie pasuje jako, że jestem rodowitą polką mieszkającą w Berlinie :)

Pod koniec tygodnia moja koleżanka, Nikola, zaproponowała mi i innym koleżankom z klasy abyśmy do niej wpadły w sobotę gdyż będzie sama w domu. Zaproponowała mi również, żebym została u niej na noc. Moi rodzice się nie zgodzili abym w weekend gdzieś wychodziła uzasadniając to tym, że już w ostatnim tygodniu na weekend nie było mnie w domu. Była z tego awantura. Razem z koleżankami do ostatniej chwili myślałyśmy, że nie uda mi się z nimi spotkać, ale Ada jadąc do Nikoli wpadła do mnie do domu w celu przekonania mojej mamy abym jednak mogła wyjść. Okazało się, że nie dogadałam się z rodzicami. Tak naprawdę nie mieli nic przeciw spotkaniu się z koleżankami. Chodziło im tylko o to, żebym na noc była w domu. Tak więc popołudnie spędziłam w gronie moich wspaniałych koleżanek, które wszystkie są Polkami. Jak pisałam duża część osób, które mnie otaczają są Polakami. Wynika to z tego, że chodzę do polsko-niemieckiej szkoły. Znaczy to, ze połowę przedmiotów mam w języku polskim a połowę w niemieckim. Na temat szkoły mogę poświęcić w przyszłości jakiś post :)


Niedziele spędziłam z rodzinką. Byliśmy wyjątkowo aktywni. Na 12 wybraliśmy się do kościoła a po mszy pojechaliśmy do Naturkundemuseum czyli Muzeum Historii Naturalnej (według wikipedii), ja bym raczej przetłumaczyła na muzeum przyrodnicze czy coś w tym stylu.
Byłam tam już raz w Maju ale wystawa była bardzo mała z racji remontu. Tym razem zobaczyłam wszystko: wypchane zwierzęta, szkielety dinozaurów, autentyczne meteoryty itd...
Selfie z niedzielii
budynek muzeum
wypchane papugi
mucha w powiększeniu
rekonstrukcja szkieletu dinozaura


na dole znajduje się ludzkie DNA
Knut - niedźwiedź polarny mieszkający kiedyś w berlińśkim zoo
Najbardziej ucieszył mnie jednak fakt, że do Marca jest wystawa o pandach. Są  to moje ulubione zwierzęta (w sumie w rankingu ulubionych zwierząt muszą dzielić miejsce z końmi). Zbieram wszystko co wygląda jak panda: pluszaki, pocztówki, obudowa na telefon, figurki... nawet teraz siedzę w piżamie z pandą.
Smutne jednak jest to, że są to prawdziwe wypchane zwierzęta a zwłaszcza pand jest coraz mniej.

Po zwiedzaniu byliśmy głodni więc wybraliśmy się do greckiej restauracji na Ku`damm-ie ( główna ulica zachodniej części Berlina, położona w okręgu administracyjnym Charlottenburg-Wilmersdorf. Mieści się tu wiele drogich sklepów typu Chanel, Prada..). Od dłuższego czasu chcieliśmy się wybrać do tej restauracji, jednak myślę, że każdy był trochę rozczarowany gdyż jedzenie nie było zbyt egzotyczne.

Teraz mam ostatni tydzień szkolny przed feriami zimowymi. U nas te ferie trwają niestety tylko tydzień. Przez cały tydzień mam lekcję do 13:15 a zazwyczaj  miałam do godziny 15:20. Wiąże się to z tym, ze mamy przygotowania do egzaminu MSA. Jest to egzamin konieczny jeśli chcemy podejść do matury, a nawet jeśli nie, jest on wymagany przez większość pracodawców lub szkół zawodowych.Jeśli zdamy MSA to mamy wykształcenia średnie.  MSA zdajemy z języka niemieckiego, matematyki i jednego języka obcego. 99,99% mojej klasy wybrało język polski jako język obcy. Dodatkowo musimy wykonać prezentację na dowolny temat z dowolnego przedmiotu, jednak temat uznany musi zostać przez dyrekcję ( z czym miałam trochę kłopotów).Ale to tak na marginesie. Z racji, że tak wczoraj tak szybko skończyliśmy poszłam z  Nikolą pochodzić trochę po sklepach. Ja kupiłam sobie w Mango bluzę w motyw zebry, która przeceniona była z 60 na 15 euro. Nikola natomiast kupiła sobie jeansy i sweter w TallyWeijl.


Miałam iść wczoraj jeszcze na zajęcia teatralne, ale nic z tego nie wyszło ponieważ byłam w domu dopiero po godzinie 16 . Musiałam zjeść obiad i się wyszykować a na dodatek dostałam dużo zadań domowych więc się po prostu nie wyrobiłam.
ja w mojej nowej bluzie
Dzisiaj natomiast gdy tylko wróciłam ze szkoły położyłam się spać i spałam jak zabita przez 3 godziny. Jednak gdy się przebudziłam czułam się fatalnie- jak by ktoś wyssał ze mnie energię. Później znalazłam w szafie jakąś dużą koszulę z której zrobiłam to:


Natomiast jutro wybieram się zakupić jakieś spodnie.

Kawa już wypita, więc kończę pisać :)

ps: nie czytałam jeszcze raz tekstu więc wybaczcie jeśli wystąpiły jakieś blędy

Papatki.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Weekend czyli Wochenende !

Hejka !
Weekend niestety już za nami. Mój był bardzo ciekawy i męczący.
Sobotnie południe spędziłam spokojnie w domu. Trochę pomogłam bratu z zadaniami, trochę po leniuchowałam i takie tam ....za to na wieczór byłam umówiona z moją świetną grupą Zumbową  ( zumba - rodzaj tańca ) do restauracji. Po spotkaniu zaplanowane było  nocowanie u psiapsiółki, więc o godz. 17 zaczęłam się pakować i powoli szykować . Najdłużej zajął mi chyba makijaż . Na codzień używam tylko masakry i pudru a na jakieś wyjątkowe okazje zawsze ktoś mnie maluje, jednak tym razem byłam zdana sama na siebie i uważam, że dosyć dobrze zrealizowałam postawiony sobie cel . Tak naprawdę mój makijaż nie składał się z niczego wyjątkowego po prostu zrobiłam eyelinerem kreski i nałożyłam trochę złotego cieniu, jednak to co dla większości z was jest bardzo proste , mnie kosztowało wiele czasu i nerwów. No ale nic - trening czyni mistrza !!
Tata zawiózł mnie do o 19:30 do przyjaciółki. Spokojnie odstawiłam swoje rzeczy. W czasie w którym ona się szykowała jej rodzice  poczęstowali mnie piwem bez alkoholowym. W sumie nic takiego gdyby nie to, że jej mama , nazywana prze zemnie  ciocią wysłała mojej mamie zdjęcie na którym trzymamy szklanki z piwem . Mama się nieźle przeraziła ale na szczęście zaraz wysłałyśmy jej zdjęcie butelki gdzie było grubo napisane BEZALKOHOLOWE. 
O godzinie 20:20 poszłyśmy z Adą i "Ciocią" na autobus i pojechałyśmy do restauracji. Była to restauracja kubańska i muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie jadłam nic kubańskiego i nie wiedziałam czego się spodziewać. W Lokalu była masa ludzi. Panował półmrok i hałas jednak mimo to było bardzo przyjemnie.  Ściany i sufity były popisane. Każdy kto miał coś do pisania mógł się podpisać. "Ciocia" wytłumaczyła mi , że ma to oddawać urok Kuby gdyż tam wiele budynków jest właśnie popisanych. Na początku bardzo się zdziwiłam jak to zaczynam jednak z czasem ten pomysł coraz bardziej mi się podobał. 



Co do jedzenie to zamówiłam Burito z ryżem i mięsem mielonym. Było trochę ostre ale jadalne. Ogolnie smakowało mi ale nie wystarczająco dobrze by zamówić to pora raz kolejny. Wypiłam jeszcze dwa bezalkoholowe Mosquito,  które znałam już wcześniej. Uwielbiam ten napój . Za każdym razem gdy widzę go gdzieś na karcie odrazy zamawiam.

 
Podczas wczorajszej kolacji posmakowałam jeszcze kukurydzy w cieście która też nie zrobiła na mnie wrażenia i maniok.  Jest to korzeń zbliżony smakiem do ziemniaka. Bardzo mi smakował . Na stole znajdowały się jeszcze: obowiązkowo nachos i suszone śliwki zawijane w bekon i podsmażane. Ja nie odważyłam się posmakować jednak inni bardzo chwalili. W restauracji widziałam jeszcze kubańskich muzyków grających ich muzykę oraz płonące drinki. Najbardziej jednak zapamiętałam masażystów. Tak dokładnie, masażystów. Proponowali oni 10 minutowy profesjonalny masaż przy stole w trakcie którego mogło się normalnie jeść lub rozmawiać. A płaciło się tyle ile się chciało. Osobiście nie skorzystałam z okazji jednak pomysł mi się podobał.
 Restauracja była bardzo tania . Dania nie kosztowały więcej niż 8€ a wszystkie drinki i koktajle po 4.50€. Macie linka w razie byście byli w Berlinie i mieli ochotę zajrzeć :) http://www.varaderobar.de 

Po kolacji reszta poszła na dyskotekę jednak z racji, że Ada i ja jeszcze nie wejdziemy bawiłyśmy się po swojemu . Wpadłyśmy na pomysł iść na siłownię w środku nocy. I tak też zrobiłyśmy. Byłyśmy tam od godziny 12 w nocy aż  prawie do 3 . Poćwiczyłyśmy i powygłupiałyśmy się . Tyle, że ku naszemu zdziwieniu nie byłyśmy jedyne które miały pomysł aby iść w weekend  w środku nocy na fitness .



 Na szczęście Ada mieszka zaraz na przeciwko, tak że szybko byłyśmy w domu ale spać poszłyśmy dopiero o 4 .


W ciągu dnia Ada wyciągnęła mnie na basen.  Nawet nie  wiecie jaka ja padnięta byłam po tym fitnessie i zaledwie 4 godzinach snu a jeszcze na basen się wybrałyśmy. Z racji, że jechałyśmy trochę po mieście porobiłam parę zdjęć jednak musicie wybaczyć mi jakość ale były robione na szybko i telefonem. Następnym razem wezmę aparat, obiecuję.
Po basenie zjadłam u Ady pierwszy raz w życiu Sushi a na dodatek pałeczkami.  Z racji, że nie jem ryby jej rodzice zrobili dla mnie z kurczakiem i samymi warzywami. Smakowało mi jednak muszę się przyzwyczaić jeszcze do smaku alg.
 
 
 
No i w sumie to na tyle krótko przed 17 wylądowałam w domu gdzie już odpoczywałam, grałam z rodzinką w państwa miasta i szykowałam się do szkoły a teraz  leżę ju w łóżku .
Gratuluję jeśli dotarłeś do końca . :)
Zapomniałam dodać, że Ada i ciocia też są polkami. Ogólnie większość mojego towarzystwa to Polacy ale o tym się jeszcze przekonacie. Mam nadzieje ze post się podobał .
Tschüss!
  
 
Zejście do U Bahnu ( metra ) Wittenbergplatz , zdjęcie robione w biegu
"Pchli targ" pryz ratuszu na dzielnicy Schoneberg
Znak wskazujący nazwę ulicy
Siedziba partii CDU
Sławny "Aniolek" Siegessäule

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Drogi Internauto!

Cieszę się, że dotarłeś do mojego bloga i poświęciłeś chwilę czasu na przeczytanie tego listu. 
Pozwól, że Ci się krótko przedstawię.
Mam na imię Karolina jednak większość mówi na mnie Kika. Niedługo skończę 16 lat. W moim wolnym czasie  gram na gitarze, czytam książki, leżę bez celu na łóżku słuchając muzyki lub idę na fitness.  Raz w tygodniu chodzę na zajęcia aktorskie do pobliskiej szkoły teatralnej oraz na Zumbę. Lubie również jeździć konno, jednak niestety jest to możliwe tylko w ferie. Oprócz języka polskiego znam dobrze angielski i bardzo dobrze mówię po niemiecku. Wynika to z tego, że większość mojego życia spędziłam i nadal spędzam mieszkając w Berlinie.
Już wielo krotnie starałam się pisać bloga lecz prędzej czy później odchodził on w moje zapomnienie. Myślę, że wynikało to między innymi z tego, że nie miałam jakiegoś przewodniczącego tematu bądź myśli. Podjęłam się temu wyzwaniu raz jeszcze, gdyż tym razem chciała bym opisać moją codzienność- czyli życie polskiej nastolatki w Berlinie.  Do niedawna nie doceniałam tego miasta i uważałam życie w nim za przekleństwo gdy inni może właśnie o tym marzyli. Dziś jest inaczej . Z dnia na dzień widzę coraz więcej pozytywów ale na ten temat mam zamiar poświęcić później więcej czasu . Pomyślałam, że może to zainteresować moich rówieśników w ojczyźnie ale też tych również mieszkających za granicą.
Jeśli chociaż trochę Cię zainteresowałam to serdecznie zapraszam do śledzenia moich wpisów.
Pozdrawiam ,
Kika ♡